„Od
Cranacha do Picassa”- wystawa Kolekcji Santander
Kolekcja
sztuki hiszpańskiego banku Santander pojawiła się we Wrocławskim
Muzeum Narodowym z wielkim hukiem. Ogromna promocja: billboardy,
plakaty na tramwajach, ulotki, opisy w gazetach, zrobiły z niej
najważniejsze wydarzenie tego roku, które zwabiło ponad 55 tyś
odwiedzających. Zainteresowana, tym „hałasem” postanowiłam
wybrać się do Muzeum. Kolejka, jakiej jeszcze w tej instytucji nie
widziano, wprowadzała atmosferę nerwowego oczekiwania. Przy wejściu
każdy dostawał mały folder, w którym przeczytać można, że na
wystawie znajduje się ponad 60 dzieł wielkich malarzy i rzeźbiarzy
związanych z Hiszpanią, z okresu między XVI a XX w. (obrazy,
kilka rysunków i dwie rzeźby Alberta Sáncheza i Eduarda Chillidy),
kolekcja ta jest pierwszy raz pokazywana w Europie i jest pierwszym
tak wartościowym zbiorem sztuki europejskiej pokazywanym we
Wrocławiu.
Wchodząc
na sale ekspozycyjne, po odczekaniu kilkudziesięciu minut w kolejce,
faktycznie ma się wrażenie, że ogląda się coś cennego:
ochroniarze i pracownicy muzeum śledzą każdy krok zwiedzających,
co peszy i nie nastraja do długiego przyglądania się pracom.
Wystawa została podzielona na siedem sal, a prace ustawiono w
porządku chronologicznym. Znajdują się tu tak wybitne dzieła jak:
Chrystus
ukrzyżowany
El Greco, Święty
Jan Chrzciciel nauczający
Lucasa Cranacha, Popiersie
rycerza III
Picassa i Personnage
Miró. Kolekcja ta nie jest jednak pogłębioną analizą jakiegoś
tematu w sztuce, nie przedstawia jakiejś wartości jako całość,
jest po prostu zbiorem wybitnych dzieł o przeróżnej tematyce: są
tu obrazy religijne, martwe natury, portrety, sztuka informel, sceny
rodzajowe, czy pejzaże najróżniejszych epok i stylów, od
renesansu po postimpresjonizm.
W
pierwszej sali wiszą prace pochodzące z XVI i XVII w. o tematyce
religijnej, głównie autorów hiszpańskich. A więc jest obraz
tytułowej gwiazdy wystawy: Lucasa Cranacha Starszego, trzy anonimowe
prace na desce ilustrujące dzieciństwo Jezusa, Ecce
Homo
Luisa de Moralesa, praca El Greco- która zrobiła na mnie największe
wrażenie z całej wystawy. Silne światło, promieniujące z płótna,
manierystyczne kształty postaci i budynków, dysproporcje w
przestrzeni i ekspresyjny wyraz całości sprawiają, że dla tego
jednego widoku warto odwiedzić muzeum!
W
drugiej sali można zobaczyć portrety z tego samego okresu, ale
malarzy włoskich, flamandzkich, madryckich i jednego Duńczyka. Na
wzmiankę zasługuje Młodzieniec
w pelisie-
Tintoretta, z typowym dla niego przedstawieniem postaci z frontu z
niewielkim przesunięciem w bok, przechyloną głową i wzrokiem
wbitym w widza. Inne prace to: Diego
de Mexia
Van Dycka, Posłaniec
Juana Andresa Ricciego czy Heroizm
Gajusza Mucjusza Scewoli
Eberharta Keilhau.
Siedemnastowieczne
dzieła o tematyce religijnej z Walencji, Madrytu, Granady, Sewilli i
Rzymu można zobaczyć w trzeciej sali. Przy wejściu wiszą dwa
płótna Estebana Marcha przedstawiające sceny z życia Mojżesza,
pierwszy odnosi się do Księgi Wyjścia a drugi do Księgi Liczb
Starego Testamentu. Obrazy te tworzą ikonograficzną spójność,
ponieważ zostały na nich przeciwstawione bałwochwalcze zachowania
ludu z prefiguracją ukrzyżowanego Chrystusa. Dalej jest Prezentacja
Marii w świątyni
Juana de Sevilla, Nadanie
imienia Jezusowi
Juana de Valdesa Leala i ogromne płótno Giovaniego Battista
Maneriusa Pięć
zmysłów.
Kolejne
sale składają się na drugą część wystawy obejmującą ostatnie
lata XIX w. i początek XX w. Dzieła zostały stworzone przez
hiszpańskich artystów takich nurtów jak impresjonizm, realizm,
naturalizm.
Czwarta
sala wręcz bije ciepłym słońcem z plaż dzieł Jose Navarro
Llorensa, czy nastrojowego pejzażu Lluisa Rigalta. Podziwiać można
neorokokowy szkic do plafonu Ignacia Pinazy, gdzie triumfuje miłość
i młodzieńcze piękno nimf i amorków, czy nowoczesne prace Dario
de Regoyosa Sierra
Nevada
i Wielkie
piece w Bilbao.
W
piątej sali królują portrety kobiece i pejzaże malarzy urodzonych
w Hiszpanii, ale tworzących w różnych krajach Europy. Widzimy
pełny światła Zaułek
w Granadzie
Cecilio Pla, czy geometryczny, symboliczny obraz Platanowa
Aleja
Santiago Rusinoli. Przepiękna twarz Cleo
de Merode
w wieczorowej sukni spogląda na nas z góry z ogromnego płótna
Manuela Benedito, a obok tłoczą się Manolas-
kobiety w andaluzyjskich strojach Francisko Iturrino.
Ostatnie
lata XIXw oglądać możemy w następnej sali, na płótnach Hermena
Anglada- Camarasa, Isidra Nonella czy Julio Romero de Torres. Prace
te są kontynuacją poprzednich. Pejzaże, portrety i rysunki oddają
klimat swojej epoki.
Na
koniec zostaje okres destrukcyjnej wojny domowej i wielkie nazwiska
tej kolekcji. Rzeźba jest reprezentowana przez dwóch Hiszpanów:
Alberto Sancheza i Eduardo Chillida. Ich dzieła są dalekie od
tradycyjnej rzeźbiarskiej ekspresji, pełne wyrafinowanych linii i
abstrakcyjnych form. Kolejny duet jest wisienką na torcie tej
ekspozycji: Jean Miro i Pablo Picasso są postaciami tak znanymi, że
nic nie trzeba o nich pisać.
Cała
wystawa, choć przepełniona wielkimi dziełami pozostawia wrażenie
chaosu. Jedynym kluczem do stworzenia tej kolekcji była Hiszpania, a
i to jest dosyć naciągane. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że
nie miała to być wystawa dla koneserów, podejmująca jakiś
malarski problem, a przegląd mistrzów i słynnych obrazów, którymi
może pochwalić się tak bogata instytucja jaką jest Bank
Santander, od kilku lat dopiero istniejący na polskim rynku. Ilość
gości przybyłych do Muzeum Narodowego i nazwiska artystów z
najwyższej półki, kwalifikują tą wystawę jako jedno z
najważniejszych wydarzeń sztuki tego roku we Wrocławiu, a może i
w całym kraju.